poniedziałek, 13 lipca 2020

Cierpienia młodego Wertera

a raczej jego kobiecej wersji.

Właściwie, skoro wiem, że nikt tego nie czyta, po cholerę piszę bloga a nie używam worda?
Ano dlatego, że mam dostęp z każdego miejsca i mogę se kuźwa pisać.
Teraz gadam sama ze sobą, ale to podobno oczyszczające.

Ale do rzeczy:

Problemy natury psychicznej - wyczerpanie, zmęczenie, ciągłe problemy oraz wspomniana wcześniej w poprzedniej notce antykoncepcja, zmieniły mnie na 5 lat w zombie. Inaczej tego nazwać nie umiem.
5 lat w koszmarze. Ale nie o tym chciałam pisać.

Gdy obudziłam się na nowo, po leczeniu, po odstawieniu implantu anty, poczułam się znowu sobą, taka jak dawniej, taka jak na początku mojego związku z X. 
Obudziło się też we mnie coś, co zawsze było, ale w wieku 20 lat trafiło na złego partnera, potem zostało przykryte przez bardzo czyste i waniliowe uczucie do X, by następnie zostać przywalone lawiną koszmaru.
Ale to zawsze tam było - moja uległość. 
Zaczęłam czytać o tym dużo. Długo się zastanawiałam, czy w ogóle zacząć rozmowę na ten temat.
Od tej rozmowy X. został moim Panem.
Marzę, by zrealizował się w tej roli. 
Jeśli nie? Zaakceptuję Jego decyzję z pokorą ;)

Moim zdaniem ma coś w sobie, co przyciąga, co sprawia, że wymiękam i chce by był moim Mistrzem. 

Marzę o relacji uległa-pan. Moja praca jest bardzo "męska", wymaga skupienia, rozsądku, logiki, bycia dominującym, stanowczym i posiadania ogromnej wiedzy, samokontroli i twardego tyłka, poczułam, że brakuje mi balansu w życiu.

Powiedziałam Mu o tym.
Zaczęłam dbać o siebie, dbać o dom, wręcz usługiwać i spełniać wszystkie Jego prośby. Dało mi to wolność, odpoczynek, relaks i spełnienie psychiczne (cielesne tez ;)

Czego ja mogę się nauczyć jako początkująca Kajira? 
- umiejętności słuchania, z czym mam duży problem. 
- umiejętności wyrażania w jasny sposób swoich myśli niezawodowych, swoich emocji i uczuć. 
- spokoju i dyscypliny. 
- znajdowaniu radości w prostych rzeczach. Doceniania nawet najdrobniejszych przejawów czułości mojego Pana. Wstyd się przyznać, ale czasem nie dostrzegam tego, czym sprawiam Mu ból. 

Dusiłam się z tym, cierpiałam.  To nie mój wymysł, chwilowa zachcianka. To we mnie dojrzewało długo.

Rozumiem, że jeśli wcześniej tego nie robiliśmy, zbudowanie takiej relacji wymaga czasu, oswojenia się z sytuacją. Wymaga pracy dwojga osób - pragnienie to jedno, nauczenie się od nowa postrzegania drugiej osoby, jednocześnie będąc w związku i spełniając podstawowe ludzkie potrzeby jak miłość, czułość nie jest łatwe. Ze strony Dominującej, moim zdaniem, łatwo o stracenie balansu na rzecz ego. A przecież wciąż jesteśmy ludźmi ze zwyczajnymi potrzebami, nie tylko tymi "hardkorowymi" ;)

Więc jakie jest MOJE wyobrażenie takiej relacji?

  • Całkowite oddanie się duszą i ciałem. Być gotową wspomagać, wspierać, służyć codziennie. Być dla Niego gotowa także fizycznie. Zawsze i wszędzie. - staram się przyjść zawsze wcześniej, wziąć prysznic, posprzątać chatę, zrobić kawę, herbatę, wyglądać ładnie. Mężczyźni chyba boją się wejść w dzisiejszych wyemancypowanych czasach na ten grunt. 

  • Potrzeba czułości i świadomości, że jestem tylko Jego. Głaskania, przytulania, wspólnych wieczorów, wyjść, oglądania filmów, śmiania się.

    ale poza tymi waniliowymi cechami kryje się mroczniejsza strona

  • Pragnę dominacji, sterowania mną, podporządkowania, kontroli, decyzyjności. Jak ktoś kiedyś w filmiku na YT powiedział, "nie chodzi o zarządzanie każdą sekundą, instruowanie dosłownie każdej czynności. Uległa powinna sama się uczyć, obserwować i wychodzić z inicjatywą jeśli kocha swojego Pana, a on powinien wskazywać jej drogę"

    Moim zdaniem w takiej dominacji jest zawsze trochę swobody w ramach wyznaczonych granic. Dla mnie to nie klęczenie na grochu pół dnia, tylko rodzaj symbiozy.

  • pragnę surowości, może nawet trochę brutalności, świadomości, że jestem tylko Jego, cała do dyspozycji o każdej porze dnia i nocy, gdy jesteśmy blisko, w domu i daleko w pracy. Nie chodzi o to, by każdy dzień był ustawiany, ale by poczuć tą kontrolę.

  • pragnę stanowczości, konsekwencji, bycia władczym, konkretnym, asertywnym, czasem nawet bezwzględnym w swoich pragnieniach. Jednak jeśli dwoje ludzi się kocha, to pod tym wszystkim jest uczcie, które wypełnia taką uległą, nawet w tych surowych momentach. To jest to czego ludzie nie zrozumieją.

  • zmiany modelu partnerskiego na patriarchalny. Nie oznacza to dla mnie zrzucenie wszystkiego co tylko można na niewolnicę. Prasuj, gotuj, sprzątaj, itp. To wciąż jest związek dwojga czujących ludzi. I Pan musi to wyczuć. Poranne śniadanie do łózka Niewolnicy, masaż, kwiaty ;) - tak, jestem fanką elementów waniliowych. Połączenie dominacji z czułością sprawia, że mam motyle w brzuchu.
Klasyczny związek opiera się na 100% partnerstwie. I tak, tutaj też dwójka ludzi musi ustalić punkt wyjściowy i swoje granice. Jednak dalej prowadzi osoba dominująca. Ona/On podejmuje decyzje. Los, pragnienia, ciało i dusza tej kobiety należą tylko do niego. 

 Wydaje mi się, że ludzie nie rozumieją tego, że takim osobom jak ja, daje to radość, podniecenie, spełnienie. Bo ten władczy mężczyzna prowadzi, a ona mu ufa. Tworzą razem zamknięty krąg energii. Nie rozumieją, że dawanie radości Panu, jest tym, co sprawia, że taka kobieta kwitnie. Cieszy się z każdego polecenia. Docenia surowość i upaja się każdą chwilą czułości.

  • rytuały - pokazują pozycję i hierarchię, przypominają Uległej jej miejsce (co moim zdaniem jest meeega fajne ;>>), pokazują że On o niej pamięta, dba i się interesuje.

  • Obroża - dla mnie jest jak obrączka. Idealnie, jakby była podpisana, do kogo należy Uległa. Podarowanie obroży jest jak nagroda, za dobre zachowanie, za czułość, za wszystko co Pan uzna, że jest warte nagrodzenia.

  • Podporządkowanie - świadomość, że ta relacja trwa nawet jak jesteśmy i znajomych. I w każdej chwili mogę dostać polecenie. Nawet zwykłe "podaj mi wody". Dla znajomych nic nie znaczące, ale dla mnie mające ogromną wagę. Nagrody i kary - wszelkiej kategorii - cielesne i niecielesne ;)

  • Ukształtowania mnie, tak, jak On sobie zażyczy.Wychowanie, tresura? ;> Czerwienię się jak o tym myślę, ale wiele osób pisze o treningu, czyli wymaganiach, zasadach, etykiecie jaka ma być, jaką Pan sobie wymarzy. Dla mnie to jest nierozerwalny element bycia Uległą.

  • Wykorzystania swoich talentów... Kajira... Dla mnie to połączenie niewolnicy - księżniczki i Gejszy. Taniec, muzyka, książki. Uważam, że wiele kobiet jest stworzonych do takich rzeczy, ma talenty, które powinny rozwijać dla swojego Pana, gdyż mężczyźni, wbrew pozorom, też lubią się czasem ukulturalnić ;P I popatrzeć nie tylko na swoją piękną kobietę, ale też na coś z kategorii "sztuka" ;)))
  • Oznakowanie - to takie moje marzenie. Być zabrana do tatuażysty, gdzie mój Pan wybieral mi wcześniej tatuaż i miejsce. 
Więc czym właściwie różni się taki związek, od zwykłej waniliowej relacji, w której często też ludzie potrafią się nieco pikantniej zabawić?

Odpowiedź jest prosta - nawet jeśli jesteśmy zatraceni w codziennym życiu, zmęczeni, zajęci pracami domowymi, albo nawet wspólnie oglądamy Johna Wicka czy gramy w Warframe'a lub ESO ja wciąż jestem Jego, gotowa spełniać każde polecenie, kiedy mój Pan będzie sobie tego życzył ;)

Z drugiej strony Pan rozumie potrzebę swoje Suni, do mordowania hord wrogów w grach komputerowych ;)


Jest czas i  miejsce na każdą z tych rzeczy, zarówno waniliową i jak związaną z totalną uległością. Dla takiej osoby jak ja, brak którejś z tych rzeczy oznacza ból. 
Jest czas na siedzenie przy Jego nodze  jak i na kolanach, wyczekiwanie na polecenia, kare, nagrodę jak i na wspólny wypad do kina.


Czytam sobie kilka blogów, forów, rozmawiam z innymi Uległymi w necie. Robię to całkowicie anonimowo. Widzę, że wiele z nich zauważa podobne problemy. Wpada w pułapkę pseudo-domin.
Czego więc mężczyźni nie rozumieją? 

  • Że od takiej kobiety, która im się oddaje mogą żądać wszystkiego. I sprawia jej to realną przyjemność. Na początku w ramach określonych warunków, jednak granica się przesuwa. Jasne, każdy ma punkt, którego nie przejdzie - bólu, statusu związku, obecności osoby trzeciej. Ale tutaj jest rola Pana by tak prowadzić Uległą, żeby jej nie skrzywdzić i szanować jej oddanie.

  • Nie rozumieją, że kary i nagrody pomagają.
    Jestem osobą roztrzepaną, lubiącą wydawać kasę, czasami szybciej robię niż myślę. Zawsze uważałam, że potrzebuję dyscypliny (nawet do wojska chciałam iść :). Są więc osoby jak ja, które potrzebują kar i nagród.

  • Nie rozumieją, że sami nad sobą muszą pracować, muszą mieć fantazje i wyobraźnie i wykazywać inicjatywę, reagować na swoje potrzeby i jej potrzeby. Wymagać i być konsekwentnym. 
    Relacja Pan - Uległa nie polega na daniu klapsa w tyłek i ostrym seksie o zabarwieniu BDSM. Tego ostatniego nawet mogło by nie być. Bo takie oddanie to przede wszystkim psychika! Zachowanie Pana sprawia, że kobieta jest tylko jego.

  • Boją się realizować swoje fantazje. Przecież jesteśmy tylko ludźmi. Jeśli coś Uległej się nie podoba, mądry Pan powinien jej wysłuchać. Chyba, że jest palantem.

  • Nie mają fantazji?

  • Nie chcą wykazywać inicjatywy? Są leniwi? Nie chce im się? To za trudne? Nie mają siły? A po co? A dlaczego? Jesteś nienormalna?

  • Nie chcą wysłuchać/poczytać osób bardziej doświadczonych. Wiele dziewczyn mówi, że próbowało podrzucać materiały, obrazki itp. No jak kulą w płot. Nikt mi nie będzie mówił w jaki sposób mam być męski. No i mamy pat. Moim zdaniem, skoro ja jestem gotowa czerpać informację od innych, doskonalić się dla Pana, to powinno działać także w drugą stronę. Jasne, czas, odkrywanie siebie to jedno. Ale jeśli nigdy się tego nie praktykowało, to nawet dwójka ludzi może się nie rozumieć, nie umieć sprecyzować to, czego oczekuje. A mówiąc krótko w necie jest mnóstwo gotowców. 
    Mam wrażenie, że mężczyźni odbierają to jako zmuszanie ich do przyjęcia taktyki innej osoby, jej sposobu życia, prowadzenia. A to nie o to chodzi! INSPIRACJA!
    Jeśli kobieta Ci wkleja jakiś link, to nie robi tego z nudy. Pewnie liczy po cichu, że zrozumiesz, przemyślisz.

  • Traktują swoją Oddaną jak zwykła kurwę, nawet jeśli ona tego nie chce. Tu i teraz. i wyślij mi fotę. Jakbym powiedziała 10 lat temu: żal.pl ;P
    Jest mnóstwo sposobów na zbudowanie takiej relacji, nie zawsze ona oznacza poniżanie, sadyzm, ekstremalny ból itp. W moim przypadku już samo podniesienie brody i pytanie "kto jest Twoim panem" jest znakiem dominacji i poniżenia (ale takiego słodkiego, perwersyjnego) ;>


Oszaleć można...


    Nie chodzi mi o to, że Uległa ma w ogóle nie wykazywać inicjatywy. Moim zdaniem, jeśli Panu to odpowiada to powinna. Ale jeśli ktoś decyduje się być dominującym, to musi przyjąć na siebie odpowiedzialność.
- umyj naczynia,
- zrób mi herbatę,
- chodź do łóżka.
aha... spoko...
To NIE JEST dominacja. To jest zwykłe lenistwo. 

Podsumowując:
kawa na ławę - przeprowadź rozmowę z partnerką, dokształć się u źródeł. To naprawdę nie boli. A jeśli Ci to nie pasuje, po prostu odmów. I tyle.

P.s. Napisałam dużo. Część odnosi się do tego co przeżywam, a część to luźne przemyślenia po rozmowach z innymi Uległymi, czytaniu tematów na forach itp.

P. S. 2. Nie wiem gdzie ta historie przeczytałam, ale spodobała mi sie: pan idzie do sklepu zwierzęcego ze swoją Uległa. Wybierają obroże. Po chwili podchodzi do sprzedawcy i prosi o coś mniejszego, ponieważ ma mała suczke.

P.s. 3 Chyba powinnam zmienić kategorie bloga na dla dorosłych xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Antydepresanty - czy mają jakieś konsekwencje?

Poniższy opis będzie tylko i wyłącznie moim doświadczeniem. Jeśli chodzi o antydepresanty należy skonsultować się ze specjalistą - lekarzem ...