...pisany pod wpływem emocji i chwili. Będzie też, jak ostatnio trochę magii.
Kocham, uwielbiam, podziwiam mojego Pana. Za Jego wyrozumiałość, cierpliwość, miłość, surowość!
Mam dzisiaj ciężki dzień, a myśl o tym, że spotkamy się w domu wieczorem sprawia, że czuję motyle w brzuchu. Kiedy na mnie patrzy, czuję się Kochana, wspierana, podniecona i jednocześnie zawstydzona. Chroni mnie od zła tego świata.
To co pisałam ostatnio, wszystko zrozumiał, kazał dzielić się moimi przemyśleniami. KAŻDEJ kobiecie życzę takiego mężczyzny!
W ostatnich dniach miałam jednak kilka wpadek, dziwię się więc, że nie zostałam ukarana.
Nawet, jeśli mój Pan zdecydował się mnie nie karać, lub może nie zauważył przewinień, muszę się bardziej starać. Wpadki nie były chyba duże, ale poczułam na pewno wstyd i złość na siebie, że takich drobnych rzeczy nie ogarnęłam: na Jego oczach zeżarłam cukierka - mimo, że mam zakaz. Zapomniałam o prasowaniu, mimo, że obiecałam. Niby nic, ale to jednak rzeczy do których się zobowiązałam.
Tak sobie myślę, że jestem osobą, która potrzebuje prowadzenia, tresury, nakazów i zakazów o rozkazów (nie zawsze oczywiście wydawanych surowym tonem, słowo "proszę" w ustach Pana, sprawia, że się dosłownie rozpływam, a "grzeczna dziewczynka/suczka", "dziękuję" itp. sprawia, że jeszcze bardziej tonę w moich emocjach.
Piszę post z pracy, mimo, że nie powinnam. Czułam jednak, że muszę z siebie to wyrzucić.
Tak jak wspomniałam, czeka mnie dzisiaj ciężki dzień. Rozmowa z pracodawcą, ciężka rozmowa z rodziną pewnego człowieka, którego sprawę urzędowo załatwiam (tak, przyznam, że postępowanie trochę się wydłużyło przeze mnie, moje miotanie się w sprawie, ponieważ pierwszy raz miałam z nią do czynienia i jeszcze urzędy, które są upoważnione do wydawania opinii, mówiły co innego). Z pomocą na szczęście przyszli ludzie z forum zawodowego :)
Zdecydowałam się na zawieszenie czerwonej wstążeczki na torebce. Czerwony kolor, według wierzeń Słowian, chroni przed złym okiem, oszczerstwami, zazdrością, uszkodzeniami. Dodatkowo postanowiłam założyć moje ulubione kolczyki z górskim kryształem. A torebce też mam taki naturalny kryształ.
Zgodnie z wierzeniami, mają one moc oczyszczania i kumulowania złej lub dobrej energii. Wierzcie lub nie mojemu odczuciu: podczas jednej z wycieczek z moim Panem, chciałam sobie kupić pamiątkę. Pomyślałam, że rodzimy kryształ będzie dobrą opcją. Ten jeden przyciągnął mój wzrok. Często w domu, gdy coś się dzieje, bezwiednie biorą go do rąk. Czuję wtedy ulgę. Jest do dziwne uczucie. Mam wrażenie, że moje ciało przenika coś, czego nie znam, ale jest to mimo wszystko przyjemne.
W ogóle od urodzenia potrafię rozpoznać rzeczy z "dobrą energią". Ulubione kolczyki, kamień itp. Wiem, że dla osoby z zewnątrz może być to tylko zbieg okoliczności, jednak ja w to wierze. Ponieważ czułam i widziałam efekty tej magii.
W każdym razie, uzbrojona w taką moc poszłam do pracy. Wszystko się jak na razie rozwiązało. Energia mnie nie opuszcza, chociaż mimo wszystko wciąż jestem pod wpływem resztek stresu.
Notka wyszła dłuższa niż sądziłam :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz