sobota, 25 lipca 2020

Urlop

... ale czy niewolna, Kajira, może mieć urlop? ;)
Rzuciliśmy wszystko by uciec w Bieszczady. Chociaż na parę dni. Mój Pan obiecał mi już dawno, że zabierze mnie nad Solinę i spełnił swoją obietnicę :)

Piękne miejsce, fajna pogoda, miły hotelik.
Droga strasznie długa, szczególnie, że ostatnią część trasy trzeba było pokonać lokalnymi drogami.

Muszę zauważyć także, że NIKT nie nosił maseczek poza hotelem i obsługą. Ani na tamie, ani w mieście ani w sklepach...  Mój Pan jednak tego ode mnie wymagał. Nie wiem, czy powinnam tu wspominać, że nie do końca było mi z tym przyjemnie, ale wiem, że ma rację. Niestety posiadam w sobie element buntowniczy ;)

Przyjechaliśmy na miejsce koło 15:00. 
Zakwaterowanie mieliśmy w willi na uboczu znanego, niewielkiego górskiego miasteczka. Pokój dwuosobowy z wielkim łóżkiem (chociaż ten kto montował lampy nad łóżkiem musiał być pijany. Dobrze, że się o nie w nocy nie pozabijaliśmy...), stołówka i przyjemny barek w patio, niestety z uwagi na koronę, nieczynny. Co rano mieliśmy śniadanie podawane do jadalni. Mój Pan jednak zgodził się z pomysłem, by przenieść się do baru, gdzie jest klimatyczniej i przyjemniej.

Przy okazji pragnę tu nadmienić dwie rzeczy: to nasz pierwszy wyjazd w relacji Pan-Kajira. Bardzo mi się to podobało! Jemu chyba też. Mimo, że ludzie nie wiedzą, jaki styl życia prowadzimy, i tak czułam się dosłownie "podjarana" tym wyjazdem. Po drugie dużo rozmawialiśmy o naszej relacji i oczekiwaniach. Cóż, każdy kiedyś zaczynał ;)
Przyznam się, że moja buntownicza natura daje o sobie znać ostatnio. Nie wiem, poczułam może jakieś większe rozluźnienie. Może mój Pan nie chce być dla mnie za ostry? Jak na razie mnie nie ukarał (klepanie tyłka nie jest karą... no chyba, że by kabel wziął i przywiązał m nie do czegoś, żebym się ruszać nie mogła...). Robię dużo błędów, niektórych jestem świadoma a niektórych nie. Na razie skończyło się zakazem słodyczy...

Oczywiście ten zakaz powstał w momencie powrotu, ponieważ na samym wyjeździe poluzowaliśmy swoje diety, nieco (za bardzo) opychając się lodami, szarlotkami, pierogami i Mcflurry ;P. Jedliśmy w przyjemnej, klimatycznej karczmie, położonej niedaleko naszego hotelu.

Co mi najbardziej zapadło w pamięć? (kolejność wbrew pozorom nie ma znaczenia)
- powietrze - zupełnie inne niż u nas.
- woda z kranu! - moje włosy po umyciu nigdy tak wcześniej pięknie nie wyglądały. Miałam wrażenie, że z kranu leki aksamit, a nie zwykła H2O... Patrzę teraz w lustrze na moje kłaki i aż mi przykro :<.
- widoki - to chyba nie wymaga komentarza. Kocham góry, kocham wodę (mimo, że nie umiem pływać). Wyjazd był dla mnie chwilą w niebie - właściwie wyszarpaną chwilą z normalnego życia zawodowego.
- telefony służbowe! Ciągle ktoś dzwonił. Mój Pan zabronił mi odbierać i tak też zrobiłam. Jedynie kontrolowałam kto dzwoni.
- wielkie łóżko i to co Goreanie mogą w nim robić nawet kilka razy dziennie ;> 
Dobrze, że w pokoju był telewizor z dość głośnym dźwiękiem!
- spacer około północy z hotelu poza granice miejscowości. Przechadzka z dreszczykiem, wokoło lasów, wśród światła gwiazd i sporadycznie latarni. Aż do teraz mam ciarki, kiedy o tym myślę. 
W drodze powrotnej ze spaceru spotkaliśmy lisa. Przyglądał nam się dość długo, więc chyba wyczuł moją naturę lisiej suczki ;P
- przeziębienie... tak, nie mogę sobie tego wybaczyć. Aż do dzisiaj od środy głowa mnie bolała, nos, zatoki i co tam jeszcze może boleć. Przyczyna oczywiście jest prosta - klimatyzacja i otwieranie okien podczas jazdy. Mogłam to przewidzieć, a tak musiałam prosić wczoraj mojego Pana, by dał mi trochę "taryfy ulgowej" i zaopiekował się mną, bo myślałam, że nie dam rady normalnie funkcjonować. 
Nawet Ibuprom z pseudoefedryną niewiele pomagał. 
Pan był nie do końca zadowolony z tej prośby (chyba, za mocno się przyzwyczaił do posiadania niewolnicy ;)), ale zajął się mną. Za co bardzo dziękuję. Cóż, niesprawna niewolnica to nieużyteczna niewolnica! Mam nadzieję, że już jutro będę się dobrze czuła. W końcu mamy jeszcze tydzień wolnego i tyle planów na najbliższy czas! 
- siniak na czole... zazwyczaj, kiedy mam do czynienia z drzwiami rozsuwanymi, pamiętam, żeby zamachać ręką nad głową. Mój niski wzrost sprawia, że czasem czujnik mnie nie widzi. Tym razem jednak, zajęta swoją kawą, nie zrobiłam tego. W efekcie przydzwoniłam czołem w szkło. Podobno dźwięk rozniósł się po całym Orlenie (bo to właśnie tam miałam ten mały wypadek...).

p.s. jak zwykle zainspirowana notką Uległej, zrobiłam sobie test BDSM. Namówiłam też mojego Pana.
Odpowiada się na kilkanaście pytań, by uzyskać odpowiedź o procentowym udziale danego archetypu seksualnego. 
Nasze wyniki były idealnie dopasowane ;)
Cóż, zostałam lisią Khajirą ;)
A może zawsze nią byłam?

1 komentarz:

  1. Jej, aż czuć z tego wpisu Twoją pozytywność :))) cieszę się, że wyjazd się udał :)

    OdpowiedzUsuń

Antydepresanty - czy mają jakieś konsekwencje?

Poniższy opis będzie tylko i wyłącznie moim doświadczeniem. Jeśli chodzi o antydepresanty należy skonsultować się ze specjalistą - lekarzem ...